Leica 0-Serie – najdroższy aparat na świecie

Fotografia to taka dziedzina sztuki, która stale, sukcesywnie się rozwija. Nawet, jak człowiekowi wydaje się wszystkie rozwiązania zostały już zastosowane, nadal artyści, a także producenci, zaskakują czymś nowym.
Odpowiednia kompozycja światła i cienia, zastosowanie niebanalnej perspektywy, czy nakładanie na siebie kilku mniejszych fotografii daje niesamowite wrażenia, bycia w innym miejscu, czasie, a nawet wymiarze.
Z kolei nowoczesne obiektywy, bardzo czułe migawki i przesłony pozwalają uchwycić ruch i zajrzeć wyżej, głębiej i dalej.
Coraz to większą popularnością cieszą się ostatnio nie tylko zdjęcia wykonywane samemu sobie, tak zwane selfie, ale i panoramy z niezwykłych, odległych zakątków świata.
Tak naprawdę co sezon pojawia się jakiś nowy trend wśród publikowanych masowo w mediach społecznościowych fotografiach. Były już zdjęcia: postarzane, na wiszących huśtawkach, trzymanie się za ręce par, a ostatnio co miesiąc sprawdza się, jak bardzo urosło maleństwo.
Coraz odważniejsze jest także publikowanie zupełnie naturalnych, wręcz sielskich zdjęć w klimacie spokoju i hygge.
Znacznie częściej socjolodzy zauważają, że nastąpił ponowny zwrot w stronę natury. Znane osoby, modelki, czy aktorki postanawiają zamieszczać na swoich kontach zdjęcia bez poprawek graficznych, filtrów, a nawet bez grama makijażu.
Aparaty fotograficzne zabierane są już praktycznie wszędzie, nie tylko w ruch miejski, ale i w góry, pod wodę, a nawet…w przestrzeń kosmiczną! Każdy jest już fotografem. Niejednokrotnie najwyższe laury i prestiżowe nagrody fotograficzne otrzymują zdjęcia, które zostały wykonane nie klasycznym aparatem z migawką, a najzwyklejszym telefonem komórkowym.
Oprócz nowoczesnych rozwiązań, warto czasem zgłębić tematykę pierwszych aparatów i sprawdzić, w jaki sposób zaczęła się w ogóle cała popularność portretów, czy panoramy.
Mało, który człowiek żyjący w czasach powstawania pierwszych prototypów, uwierzyłby, gdyby mu powiedziano, że za setki lat praktycznie każdy będzie mógł mieć przy sobie takie urządzenie.
A jakby jeszcze dodać, że aparat fotograficzny zajmować będzie tylko małą kratkę, posądzono by nas o prawdziwie magiczne praktyki.
Co rusz na rynku kolekcjonerskim pojawiają się prawdziwe perełki, które mogą wzbogacić nie jedną kolekcję muzealną, czy prywatną. Warunek jest jednak jeden, niestety to bardzo kosztowne hobby, w których sumy sięgają już parę milionów euro.
Dlatego każda, nawet najmniejsza wzmianka o dostępności jakiegoś modelu, wręcz wprowadza w stan euforii potencjalnych nabywców.
Ostatnio świat fotograficzny zelektryzowała informacja o wystawieniu na sprzedaż jednej z pierwszych Leica 0-serie. Pewnie przeciętnemu użytkownikowi nic ta nazwa nie mówi. Jednak dla prawdziwych znawców tematów, to coś naprawdę wielkiego. Co może być niezwykłego w tym modelu? Przede wszystkim historia!
Leica 0-serie został okrzyknięty mianem najdroższego aparatu fotograficznego na świecie. Jego cena osiągnęła kwotę aż 2, 16 miliona euro! Sprzedano go w maju 2012 roku we Wiedniu, na aukcji Westlich Gallery. Tym samym pobito dotychczasową cenę innej Leice o numerze seryjnym 107.
Dlaczego ten model ma tak niesamowitą wartość kolekcjonerską? Przede wszystkim należy zaznaczyć, że nie jest to najnowocześniejszy cud techniki. Nie znajdziemy tu wielkiej rozdzielczości pikseli, migawek, ani automatycznego focusa. Siła tego aparatu fotograficznego tkwi w jego wspaniałej historii.
Podobnie, jak inne Leicie, również i ta została wyprodukowana w bardzo małej ilości, jako tak naprawdę eksperyment. W 1923 i 1924 roku dokonywano serii eksperymentów, które miały spopularyzować na świecie fotografię.
Stworzono niewielkie, przenośne aparaty małoobrazkowe i wypuszczono na rynek, by sprawdzić, czy to przedsięwzięcie znajdzie swoich odbiorców i czy tak ukierunkowana produkcja w ogóle jest opłacalna.
Gdyby prototyp okazał się być przysłowiowym strzałem w dziesiątkę, to od 1925 roku rozpoczęto by masowe wytwarzanie. Jak to w życiu bywa eksperyment fabryczny okazał się być wielkim sukcesem.
Zaczęta znacznie inaczej postrzegać fotografię. Nie była ona już przeznaczona tylko i wyłącznie dla wybranych, ale i dla mas. Aparaty ze stojących, wielkich i ciężkich modeli, stały się poręczne i łatwe do zabrania w podróż.
W tamtym czasie do obiegu trafiło 25 sztuk Leicie 0-series, z czego do współczesnych czasów najprawdopodobniej przetrwało jedynie 12.
Chociaż każdy kolekcjoner skrycie liczy na to, że jeszcze jakieś pojedyncze sztuki, odnaleźć można pośród domowych skarbów.
Nie dziwi już zatem nikogo kwota, za którą ją sprzedano, w wiedeńskiej galerii.
Popularność tego modelu jest tak duża na całym świecie, że firma Leica Store postanowiła za około 100 000 złotych stworzyć wierną replikę. Jak zapewnia producent, wszystko zostało wykonane zgodnie ze starym, pierwszym projektem.
Zarówno znaczniki, jak i mechanizmy wykonano według ponad 100-letniej techniki. Aparat obsługuje 35 mm filmy, a także posiada migawkę, która pracuje w tempie B-1/500 s.
Jedynym odstępstwem od standardowego, klasycznego pierwowzoru, jest dodatkowe zastosowanie odblaskowej powłoki, która ma chronić zdjęcie przed nadmierną ekspozycję promieni słonecznych.